Dobrze, przyznaje się. Mam siedem takich aparatów,
kilkanaście obiektywów i dwa glidecam’y. Potrzebuje pięciu tysięcy złotych na
kolejny do kolekcji. Poważnie… W realizacji filmiku brały udział trzy
lustrzanki. Dwie ze Szczecina, jedna z Poznania. Poprosiłem znajomego fotografa
by wziął udział i nagrał tą średniowieczną część. Przypadkowo na miejscu była
też inna ekipa i tak dla własnej wprawy zrealizowali ze mną kilka ujęć.
Prawdziwa batalia rozpoczęła się kiedy trzeba było zgrać mój plan zajęć,
właścicielkę trzeciego aparatu – Anię oraz sporo innych osób, pozwoleń, sprzętu
itp. Ktoś powie, że wystarczająca ilość samozaparcia wystarczyłaby do
zrealizowania filmowych planów, tak jak zrobiłem filmik. Nie miałbym sumienia
wielokrotnie obciążać zobowiązaniami takiej rzeszy osób. Bartek od statywu,
Ania od aparatu, Jonasz nie pożyczy, ale może przyjść z dyktafonem i nagrać dźwięk. Hmm… a jak
zepsuje przypadkowo statyw, to koszta są, a pożyczać trzeba dalej.
Zorganizowanie występujących osób i dostosowanie ich do pory dnia, czy godzin
otwarcia placówki, w której będziemy nagrywać. Duże, bardzo duże
przedsięwzięcie logistyczne. Tak, pełnometrażowy film to całe miesiące takiej
pracy. Problem tkwi w tym i tym różni mnie od wielkich wytwórni, że nie
przewiduje gaży jak z Hollywood. Mało tego, nie przewiduje żadnych wynagrodzeń
- w sensie zysku w walucie PLN. Chciałbym wszystkie możliwe działania oprzeć o
wolontariat lub wymianę przysługi za przysługę. Im mniej pośredników tym
łatwiej „spiąć do kupy” całe
przedsięwzięcie. Operator, prezenter, oświetleniowiec, scenarzysta,
dźwiękowiec i montażysta w jednej osobie
to możliwość reagowania na niespodziewaną możliwość wywiadu z pacjentem, w
ostatniej chwili uzyskaną akredytacje na konferencje i setki innych
nieprzewidzianych zdarzeń.
Jeszcze trudniej wygląda to w przypadku medycyny
średniowiecznej. Atrakcyjności, która ma władać tymi filmikami, nie uzyskam nagrywając
każdy odcinek w tym samym miejscu, w studio na zielonym ekranie czy salce seminaryjnej.
W miarę finansowych i czasowych możliwości chciałbym realizować z zdjęcia tak,
by oprócz medycznych tematów, pokazać zamki, grodziska, ciekawych
rekonstruktorów, miejsca wykopalisk itp. Nie wszystkie rekonstrukcje jestem w
stanie wykonać sam, jest wielu specjalistów w swoich wąskich dziedzinach, część
półproduktów jest bardzo droga. Zatem w myśl powiedzenia o Mahomecie i górze,
ja będąc tym drugim będę zmuszony odbyć od czasu do czasu krótką podróż. Nasuwa
mi się przy tym porównanie do Roberta Makłowicza lub Karola Okrasy i
rzeczywiście podobnie by to wyglądało, nie pomijając uciechy i satysfakcji jaką
maja z swoich programów. Teraz przypomnijmy sobie Jonasza, Anię, Bartka,
których musiałbym ze sobą zabrać. Wyższe koszta, więcej osób do okiełznania,
więcej czasu potrzebnego na organizacje. Niestety nie da się prowadzić gabinetu
ginekologicznego pożyczając aparat usg, studio fotograficznego pożyczając
aparat, firmy budowlanej bez własnej betoniarki. W tej materii nie bardzo można coś zmienić. Oczywiście
jest obecnie sporo wypożyczalni sprzętu audio-video, jednak co nie sprowadzi
się do posiadanego wyposażenia, to sprowadzi się do pieniędzy na ten cel
potrzebnych. Koło się zamyka. Nie wspominając większych kosztach takiej pracy
to musimy się dodatkowo ograniczać w ramach czasookresów jakie ustala wypożyczalnia.
Chciało by się powiedzieć: „I tak źle, i tak
nie dobrze.” Wobec tego, żeby spełnić swoje marzenie nie pozostaje mi nic jak
wygrać dzięki Waszym głosom te pieniądze, zdecydować o modelach sprzętu i
zawołać: „Kamera. Akcja!!!!”
Ten pomysł naprawdę ma COŚ w sobie. Głos oddałam, poleciłam, trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuń