poniedziałek, 4 marca 2013

Jestem zgorszony – RKO na golasa!



Kiedy w Sieci pojawił się SuperSexy CPR, święcił rekordy oglądalności. Oba filmiki są bardzo…  hmmm…. jednoznaczne:)Marketing reklamowy opiera się na zwiększaniu oglądalności, poczytności, popularności, czy czego tam jeszcze dusza zapragnie, co w ostatecznym rozrachunku przekłada się na pieniądze. Nic tak dobrze nie sprzedaje się jak seks. Gdzieś do tego dochodzi przemoc, władza, moda, ale reklamy zabarwione wątkami związanymi z płciowością ,najlepiej trafiają do widza/słuchacza/czytelnika. Podobnie teledyski – im więcej „golizny”, tym chętniej oglądany videoklip, często bez względu na utwór jak mu towarzyszy. Marketingiem społecznym rządzą te same prawa. Różnicą jest to, że w tym przypadku to nie pieniądze, ale pogłębianie świadomości społeczeństwa, wyrobienie pewnych nawyków, porzucenie praktyk szkodzących zdrowiu, porządkowi, bezpieczeństwu. Kampanie reklamowe atakują nas zewsząd, gdzie się nie ruszymy krzyczą w naszym kierunku bilbordy, zalewają tony ulotek, promotorzy nie dają spokojnie przejść chodnikiem. Nic dziwnego, że akcje prospołeczne sięgają po tą samą broń, by przebić się w natłoku informacji. Raz obejrzana erotyczna instrukcja Resystytacji Krążeniowo-Oddechowej zapadła pewnie lepiej w pamięć niż wałkowane na lekcjach zasady pierwszej pomocy. Oczywiście wszystkiego nie da się przekazać w tej formie, ale wystarczy, że w swoim gronie znajomych zaczniesz rozmawiać o tej reklamie  i temat ten przez chwile będzie krążył wśród społeczeństwa. Zdaję sobie sprawę z trendu jaki wyznacza co raz większą atrakcyjność przekazywania treści  orazr ozwój multimedialności przekazu.
Nie twierdzę, że poradnik do badania internistycznego będzie wyglądał w moim  wykonaniu jakby był wyjęty z pornograficznego DVD. Lekkie podbarwienie seksem tak, ale najbardziej humorem, czasem jakąś kryminalną akcją, dreszczykiem horroru, od czasu do czasu magią i fantastyką. Zasada najważniejsza: widz nie może się nudzić. Z najciekawszych nawet zagadnień można zrobić prelekcje nudną jak flaki z olejem. Wystarczy, że prelegent nie przyłoży się do przygotowania zajęć, a w ich czasie da słuchaczom do zrozumienia, że właściwie to najchętniej by nie przychodził do nich i w całej rozciągłości te zajęcia ma głęboko w nosie.

P.S.
Dr. House nie mógł być wysportowanym, dobrze zbudowanym, młodym, kulturalnym, wielce uprzejmym i wyrozumiałym lekarzem, który ze stoickim spokojem wysłuchuje wszystkich narzekań i bolączek jego kochanych pacjentów. Musi być gnojkiem, gburem, chamem, narkomanem i mieć jakąś niepełnosprawność. Jest wtedy wiarygodny, a co najważniejsze dobrze się sprzedaje. Sorry Grzesiu  – musiałem:D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz