Jest to dobre pytanie, które również sam sobie
zadałem jakiś czas temu. Myślałem wówczas, że dużo wiem o medycynie okresu
średniowiecza. Sądziłem, że ta wiedza pozwoli mi na swobodne prowadzenie bloga
o tej tematyce, na czynny udział w dyskusjach podczas sympozjów, a w niedługim
czasie ukażą się w naukowej prasie moje publikacje. Nic bardziej mylnego. Im dalej
w przysłowiowy las, tym co raz marniejsze okazywały się podstawy moich
wiadomości. Podręczniki poświęcone historii medycyny traktuj marginalnie i pobieżnie
mój ulubiony okres. Książki te w większości oparte są na wielokrotnie
powielanych i pochodzących sprzed kilkudziesięciu lat opracowaniach tekstów źródłowych;
najczęściej zagranicznych autorów. Raz popełniony błąd czy niezgodność zostaje
powielana i utrwala się w powszechnym przekonaniach, poglądach. Problem ten
dotyczy wielu zagadnień i problemów spotykanych w rekonstrukcji. Na przykład
opieramy się na pewnych pozycjach przy szyciu strojów. Nagle pojawia się
wypowiedź na forum zawierająca zdjęcie nowego znaleziska, ale zupełnie wyrwane
z kontekstu. Dotychczasowy pogląd na ubiory chwieje się w posadach. Mylił się autor książki, źle
przeanalizował eksponaty czy teksty źródłowe? Mylą się forumowicze, traktując
wyjątek jako regułę lub zbytnio ufając swojej wiedzy? W tej sytuacji kłania się
po prostu niedokładna interpretacja. Średniowiecze jest specyficzną epoką pod
względem symboliki, metafor, gry znaków, kolorów, sposobów przedstawiania
rzeczywistości. Brakuje nam często a za dużo
Podstawy wiedzy z zakresu patofizjologii,
mikrobiologii, farmakologii, pozwalają mi na nowo zweryfikować wiadomości. Byłem
w błędzie kiedy myślałem, że wystarczy tylko poszperać w Internecie, przeczesać
biblioteczne zbiory i myk – artykuły same się napiszą. Wszystko rozbija się
obiektywną weryfikację znalezionych danych. Kiedy zapewniamy obsługę strzelnicy
na turniejach nie ma możliwości by, nie znalazł się chociaż jeden pasjonat,
którego wszystko interesuje. Za przekazane mu informacje biorę
odpowiedzialność. Nie mam maniery szpanowania rycerskością, wyolbrzymiania
liczb, koloryzowania opowieści. Podchodzę poważnie do takich rozmów. Staram się
być profesjonalistą. W aspekcie medycyny średniowiecza nie będzie inaczej.
Proszę bardzo, pijawki, bańki, opioidy jako znieczulenie, rozdział lekarzy od
cechów chirurgów. Kilka suchych faktów, bo teoretyzuje dużo, a co właściwie
wiem, nie piszę:) Ogólnie znane fakty interpretuje od ich medycznej,
biologicznej strony. Sztandarowy
przykład: upusty krwi. Większość uważa
je za przejaw ciemnogrodu, wręcz głupoty, a to zabieg znany dużo wcześniej i
stosowany długo po odkryciu Ameryki. Z ówczesnego punktu widzenia był to jak
najbardziej uzasadniony zabieg. Nieznajomość antybiotykoterapii zapewniała
bezkarność bakterią i co rusz chorzy zapadali na ciężkie zapalenia płuc. Upust
krwi dawał poprawę samopoczucia, malał obrzęk płuc, odczucie duszności malało.
Objawy wad „lewego serca” z zastojem krwi w płucach można leczyć w podobny sposób.
Ten zabieg w ostateczności stosują anestezjolodzy na . Podobnie w
hemochromatozie, ale już w innym mechanizmie. Oczywiście na wszystkie "kliniczne" aspekty upustów nakładały się teorie o usuwaniu złej krwi, o wpływie koniunkcji gwiezdnych i temu podobnych smokach. Braki w doświadczalnym wytłumaczeniu zjawisk musiano w jakiś sposób wypełnić - tu wyobraźnią. Chociaż, potem historia pokazała, że śmiałe teorie początkowo wyśmiewane, wkrótce rewolucjonizowały świat... Wspomnianej Ameryki może i nie
odkryję w zakresie badań nad historią medycyny. Wystarczą mi drobne rewolucje,
które pojedyncze zagadnienie pokażą w innym świetle, pomogą w jego zrozumieniu.
Za punkt honoru stawiam sobie zdjęcie z średniowiecza stereotypu ciemnoty i zacofania, chociażby w małym stopniu.
Na koniec ciekawostka, która nas – ludzi XXI wieku –
czyni głupcami w stosunku do średniowiecznego społeczeństwa. Zapytajcie
laryngologa lub poszukajcie informacji jak należy czyścić uszy. Pyyyk. Takie zadanie domowe.